Vulvodynia – przewlekły ból z którym da się walczyć

Nie istnieje bardziej zaniedbany problem przez ginekologów czy urologów niż zespół przewlekłej bolesności krocza. Od niedawna vulvodynia jest postrzegana jako jednostka chorobowa o charakterze napięciowym. Do tego czasu była traktowana jako problem natury czysto seksuologicznej. Z uwagi na trudną diagnostykę pacjentki często były skazane na zmaganie się z przewlekłym bólem przez lata, zanim usłyszały diagnozę.

Vulvodynia potrafi przybierać najróżniejsze formy:

  • hemiwulwodynia
  • clitodynia – ból okolicy łechtaczki
  • westibulodynia – ból okolicy cewki moczowej przy wejściu do pochwy
  • spontaniczna (z wykluczenia innych objawów)
  • prowokowana (występująca podczas lub po współżyciu, jeżeli wcześniej objawy nie występowały)
  • mieszana

Charakter objawów może mieć formę przejściową oraz stałą, mogą się umiejscawiać w okolicy sromu, cewki moczowej, wejścia do pochwy, odbytu, w zależności od przypadku. Z uwagi na dużą różnorodność okolicy jak i charakteru objawów, trzeba było wprowadzić pewną kliniczną standaryzację rozpoznania vulvodyni.

Do kryteriów rozpoznania należy ból, suchość, świąd, pieczenie czy uczucie otarcia. W zaawansowanym stadium noszenie bielizny czy sam dotyk może być dla pacjentki nie do zniesienia. Ważną rzeczą jest określenie czasu występowania objawów. Kliniczne spojrzenie mówi o co najmniej 3 miesięcznym okresie chorobowym, by w ogóle mówić o vulvodynii. Niestety bardzo często jest ona diagnozowana jako choroba z wykluczenia. Bardzo często opisywana jako ból idiopatyczny – czyli bez jasnej przyczyny.

W USA z vulvodynią zmaga się 6 mln kobiet oraz dziewczynek. Zachorowania występują w każdym wieku, jednakże 75% wszystkich zachorowań dotyczy kobiet przed 34 rokiem życia. W Polsce dane epidemiologiczne nie są do końca znane. Ciekawą zależnością na którą trzeba zwrócić uwagę jest występowanie chorób współistniejących. Aż 55% pacjentek wraz z dolegliwościami ze strony vulvodynii deklaruje infekcję HSV (opryszczka zwykła), BV (zapalenia bakteryjne), cukrzyca, przebyty półpasiec, liszaj płaski/ twardzinowy/ zanikowy – co może mieć znamienny wpływ na rozwój choroby.

W natłoku często bardzo mało konkretnych informacji na temat vulvodynii, okazuje się że 80% wszystkich pacjentek cierpi na dysfunkcje napięciowe w obrębie dna miednicy w stronę hipertonii, a więc przewlekłego wygórowanego napięcia mięśniowego. Często wraz z hipertonią mięśni występują inne zaburzenia związane z dnem miednicy oraz obszarem brzusznym takie jak pęcherz nadreaktywny, zespół bolesnego pęcherza czy zespół jelita drażliwego. Dowodzi to złożoności występowania problemu, oraz wskazuje na dolegliwości przeniesione z innych obszarów ciała.

Na szczęście w kręgach medycznych rośnie świadomość powiązań układowych, by zapewnić jak najbardziej holistyczne podejście do leczenia. Coraz więcej mówi się o wpływie psychosomatyki czy stresu na stan zdrowia czy choroby pacjenta. Jeżeli przyjrzymy się predyspozycjom do zapadania na jakąkolwiek odmianę vulvodynii u pacjentów, zwykle są to osoby o osobowości A, które bardzo często przyjmują na siebie zbyt dużo obowiązków zawodowych, nie potrafią odreagować przeżywanego stresu czy to po prostu efektywnie wypocząć. Taki stan rzeczy prowadzi do nadaktywności współczulnej, która tym samym tłumi część przywspółczulną autonomicznego układu nerwowego. Łączy się to z pojęciem centralnej sensytyzacji – tzn nadwrażliwości na bodźce. W wyniku tych zmian możemy mieć do czynienia z wszystkimi objawami związanymi z nadaktywnością współczulną jak zaburzenia snu, trawienia, zaburzenia hormonalne, bruksizm oraz wiele innych objawów towarzyszących o różnym stopniu nasilenia. Przewlekły stres nasila także stany depresyjne, które zaostrzają odczuwane dolegliwości.

Leczenie

W literaturze przedmiotu przyjmuje się że vulvodynię można leczyć farmakologicznie takimi środkami jak amitryptymina czy gabapentyna/pregabalina. W związku z możliwymi powikłaniami depresyjnymi włączane do procesu leczenia mogą być leki przeciwdepresyjne. Jednakże nie zalecam takiego podejścia, gdyż jeżeli zaczniemy rozpatrywać aspekty farmakologiczne zauważamy ciągłą potrzebę zwiększania dawki oraz fakt leczenia objawowego. Generalnie leczenie farmakologicznie jeżeli nawet, to powinno być użyte w wyjątkowych, marginalnych przypadkach albo dopełnienie terapii podstawowej. Aż 80% pacjentek (tak jak w przypadku zaburzeń napięcia) ma zmiany powięziowe, toteż podejście fizjoterapeutyczne powinno opierać się o pracę mięśniowo – powięziową per rectum/per vaginam (w zależności od objawów bólowych), terapię manualną, fizjoterapię ogólną, psychoterapię oraz oraz naukę/ reedukację właściwego napięcia w obrębie dna miednicy. Podane podejście daje nam 75-80% skuteczność terapii przy długofalowym podejściu.

Fizjoterapeuta podczas podejścia do problemu vulvodynii u pacjentki powinien wziąć pod uwagę wszystkie zależności dotyczące chorej włączając w to dietę, jakość snu, stres, traumy ale także aspekt ortopedyczny czy neurologiczny pacjenta.

Praca z fizjoterapeutą nie powinna ograniczać się tylko do pracy w gabinecie. Pacjent musi zostać otoczony wielokierunkową opieką. Dzięki takiemu podejściu jesteśmy w stanie opracować plan terapii i zmierzać do czasem całkowitego ustąpienia dolegliwości lub znamiennego podniesienia jakości życia pacjentki.